Tak jak w przypadku każdego celu, bieganie jest najłatwiejsze, gdy myślisz o kolejnych krokach, a nie o odległym celu.
Czasami chodzę pobiegać w rezerwacie przyrody niedaleko mojego miejsca zamieszkania. W rezerwacie są drzewa, wzgórza, stawy i polany, a przez ten krajobraz prowadzi ścieżka, która tworzy szeroką pętlę wokół stawów. To idealna trasa na spokojny jogging lub spacer.
Dziś wybrałem się na bieg wzdłuż ścieżki. Moim celem było tylko pobudzenie krwi i podziwianie przyrody – nie chciałem osiągać żadnych rekordów. Ale wkrótce mój oddech stał się ciężki, a nogi paliły i chciałem się zatrzymać.
Jak każda monotonna czynność, bieganie daje ci przestrzeń, w której możesz zastanowić się nad swoim myśleniem. Zaczynasz zauważać swoje myśli jako myśli, zamiast po prostu doświadczać ich bezpośrednio. Dzisiaj, gdy powoli biegłem, zacząłem medytować nad tym uczuciem, które było obecne: chęć przerwania biegu, chęć rezygnacji.
Skąd pochodziło to uczucie? Uprawiałem spokojny jogging, wkładając w to może 50% wysiłku. Nie byłem nigdzie w pobliżu punktu prawdziwy wyczerpanie. A jednak to uczucie wciąż istniało. To boli. Przestań biegać.
Wszyscy zmagamy się z tym uczuciem podczas ćwiczeń. Wysiłek ponad poziom podstawowy wymaga woli i wysiłku, ponieważ my, ludzie, ewoluowaliśmy w środowisku, w którym energii było mało. W takim środowisku nie ma sensu uprawiać pięciomilowego joggingu, jeśli na końcu nie czeka jedzenie. Stąd to uczucie: To boli. Przestań biegać.
Ale kontynuowałem bieg. W trakcie biegu pojawiło się inne uczucie. Było to, o dziwo, uczucie przeciwne. Było to uczucie radości. Wiatr na twarzy, chrzęst żwiru pod butami, szum krwi w tętnicach – wszystko to przypominało mi o cudzie, jakim jest poruszanie się z prędkością po ziemi, napędzane przez dwie zdrowe, sprawne nogi. Bieganie to ciężka praca, ale to także niesamowity dar, który nie jest dany każdemu człowiekowi.
A więc mamy tu dwa konkurujące ze sobą uczucia: uczucie przyjemności z jednej strony i uczucie dyskomfortu z drugiej. Te dwa uczucia walczyły o dominację w moim umyśle, gdy biegłem ścieżką.
Teraz jest ciekawa część. Kiedy pozwoliłem sobie na kontemplację całości stojącego przede mną zadania – mojego planu przebiegnięcia całej pętli bez zatrzymywania się – uczucie dyskomfortu zaczęło wygrywać. To tak długa droga wokół pętli, a ja już jestem zmęczony. Równie dobrze mogę się teraz zatrzymać i przejść.
W pewnym momencie myśl o przebiegnięciu pętli dwa razy co sprawiło, że nie mogłem się oprzeć, by się zatrzymać. Udało mi się to tylko dzięki wyparciu tej myśli.
I właśnie o to chodzi – gdy wyparłem z głowy odległy cel i skupiłem się tylko na kilku kolejnych krokach przed sobą, byłem w stanie iść dalej. Co więcej, potrafiłem się cieszyć. Kolejne kroki nie stanowiły problemu. Były wręcz przyjemnością – okazją do przedłużenia mojej podróży po świeżym powietrzu i pięknej dziczy.
Może już teraz widzisz, do czego zmierzam. Dzieje się coś analogicznego zawsze, gdy realizujemy duże cele w życiu, niezależnie od tego, czy próbujemy nauczyć się nowej umiejętności, zaoszczędzić na dom, zbudować szopę, cokolwiek. Jeżeli zaczynamy zastanawiać się nad celem i naszym dużym dystansem do niego, negatywne uczucia – chęć rezygnacji, poczucie przytłoczenia, ogólny pesymizm – zaczynają zwyciężać. Z drugiej strony, jeśli ograniczymy naszą uwagę do następnego działania, następnego bezpośredniego kroku w kierunku naszego celu, podróż stanie się przyjemna i bardziej wykonalna. Mogę zrobić następny krok – następny krok nie stanowi problemu.
Bez wątpienia słyszałeś tę lekcję wiele razy w różnych formach. Z pewnością nie oczekuję, że zabrzmi ona jak objawienie. Mam jednak nadzieję, że w jakikolwiek sposób pomoże ci ona zrobić kolejne kroki w podróży, w której się znajdujesz.
PS: Udało mi się obejść pętlę. Stawy były piękne.